A. Kuczyński Polacy w Kazachstanie. Zesłania – Dziedzictwo – Nadzieje – Powroty. Wydawnictwo "Kubajak". Krzeszowice 2014. - 544 s.
Etnograf w Kazachstanie
Dobrze pamiętam okres końca lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy w Polsce zainteresowano się Polakami żyjącymi w Kazachstanie. Przytłaczająca większość mieszkańców kraju w ogóle się wtedy dowiedziała, że ich rodaków spotkać można także w tej dalekiej republice radzieckiej. Władze uprzednio zadbały, ażeby wiedza na ich temat nie przedostała się do świadomości obywateli, bo wówczas po raz kolejny wyszłoby na jaw, że „sojusz” ze Związkiem Radzieckim nie przynosi niczego dobrego. Ale pod koniec lat osiemdziesiątych system komunistyczny upadał i nie był w stanie ukrywać wszystkich swoich tajemnic. Także tej o przymusowych przesiedleniach Polaków do Kazachstanu, dokonywanych przez służby komunistycznej Rosji. I o tym, że polscy przesiedleńcy wciąż jeszcze wegetują w kołchozach północnego Kazachstanu bądź gdzie indziej. A w Polsce można znaleźć niejednego z tych, którzy tam spędzili czas wojny, bynajmniej nie z własnej inicjatywy. Te wiadomości były niewątpliwie ogromnym zaskoczeniem dla ówczesnego społeczeństwa, które wprawdzie wiedziało, iż spora część dziejów najnowszych, jakie ukazują powojenne podręczniki historii, jest zafałszowana, lecz nie spodziewało się takiej rewelacji. Dla nas, etnografów, wieści o Polakach w Kazachstanie nie stanowiły zaskoczenia. Choćby z dostępnych map radzieckich, obrazujących rozmieszczenie języków na świecie, wiedzieliśmy o użytkownikach języka polskiego w północnym Kazachstanie. Zaś ujawnienie ukrywanej przez całe dziesięciolecia części etnosu polskiego, uznaliśmy za okazję do wszczęcia nad nim badań. W listopadzie 1991 r. brałem udział w wyprawie na obszary wokół Ałma-Aty, gdzie w wioskach otaczających ówczesną stolicę Kazachstanu mieszkało wiele rodzin polskich, przesiedlonych tam z zachodnich krańców ZSRR w latach trzydziestych. Będąc wówczas młodym badaczem, miałem sposobność pracować w towarzystwie uczestników niejednej zagranicznej ekspedycji. W towarzystwie Aleksandra Posern-Zielińskiego i Marka Gawęckiego z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza oraz Antoniego Kuczyńskiego z Uniwersytetu Wrocławskiego udało nam się wtedy zebrać obfity materiał badawczy. Jednakże Posern-Zieliński i ja w następnych latach z różnych względów raczej nie kontynuowaliśmy tych badań. Ale dwaj pozostali trwale związali się z Kazachstanem. Gawęcki był nawet przez dwie kadencje ambasadorem Polski w tym kraju. Kuczyński natomiast, od dawna podążający szlakami Polaków na Syberii, poświęcił się poznawaniu ich historii także na ziemi kazachskiej. Mam przed sobą najnowszą książkę Antoniego Kuczyńskiego: Polacy w Kazachstanie. Zesłania – Dziedzictwo – Nadzieje – Powroty. Dostałem ją od samego Autora, z piękną dedykacją , tuż przed zeszłymi świętami Bożego Narodzenia. Położyłem ją więc pod choinkę, aby wziąć ponownie w Wigilię. W ten sposób włączyłem ją do świątecznych obchodów. Wydawało mi się, że jakoś wyjątkowo do tego się nadaje. Święta Narodzenia Pańskiego – jak osobiście wolę je nazywać – jednoczą Polaków. Wszyscy czy prawie wszyscy przynajmniej wiedzą, że powinni otworzyć się na niezwykłe treści, jakie te święta przypominają i poddać się ich zbawczej inspiracji. Trzymając w rękach książkę Antka, miałem wrażenie, że wokół wigilijnego, narodowego stołu gromadzą się także Polacy z Kazachstanu. Z pewnością zwraca uwagę podtytuł tego dzieła. Doskonale streszcza on trudne dzieje Polaków zmuszonych żyć w Kazachstanie. Dzieje nadal się toczące. Niechże ten podtytuł posłuży do prezentacji książki. Na pewno słusznie Kuczyński wymienia w nim najpierw Zesłania. Polaków nie byłoby w Kazachstanie, gdyby ich tam nie zsyłano, choć oczywiście w pojedynczych przypadkach osiedlali się w tym kraju także dobrowolnie. Już w okresie zaborów musiało w nim zamieszkać wielu Polaków, którym duma nie pozwoliła zachować pokory wobec carskiego reżimu. W czasach dyktatury Stalina nastąpiły masowe zsyłki. W drugiej połowie lat trzydziestych, zwłaszcza na tereny północnego Kazachstanu przywieziono około 60 tys. Polaków wysiedlonych z Ukrainy i Białorusi. Natomiast podczas drugiej wojny światowej zesłano do Kazachstanu ponad 100 tys. obywateli polskich z terenów zajętych przez Armię Czerwoną w 1939 r. Tym drugim pozwolono wrócić do kraju po zakończeniu wojny. Wrócili ci, którzy przeżyli. W warunkach zesłania trudno było zachować polskie Dziedzictwo. Władze nie zamierzały utrzymywać odrębności narodowej polskich przesiedleńców, dlatego nie powstały polskie szkoły, nie założono jakichkolwiek polskich stowarzyszeń. Nie pozwolono także na prowadzenie wśród nich działalności duszpasterskiej. A jednak, gdy zaczęliśmy prowadzić badania etnograficzne nad Polakami w Kazachstanie, stwierdziliśmy, że niejeden z nich całkiem nieźle włada językiem polskim, większość zachowała choćby szczątki wiary katolickiej. Kuczyński opisuje Polaków przymusowo związanych z tym krajem jako ludzi Nadziei. Przede wszystkim jest to nadzieja na przeżycie. Na to, że nie wyślą ich znów w bydlęcych wagonach nie wiadomo dokąd, a po drodze najsłabsi po prostu umrą z wycieńczenia. Że nie skażą ich na pobyt w łagrze, na przykład za opowiadanie kawałów politycznych. Lecz były też nadzieje, które przybierały postać Powrotów. Wrócić do Polski mogli po wojnie tylko ci, którzy mieli obywatelstwo Drugiej Rzeczypospolitej. Dla pozostałych zaczęło to być możliwe dopiero po upadku komunizmu. Niestety, tę możliwość otrzymali tylko nieliczni, którzy uzyskali stypendia polskich uczelni, zaproszenia z gmin bądź udało im się dostać i potem wykorzystać Kartę Polaka. Trzecia Rzeczpospolita nie zdecydowała się na zorganizowanie repatriacji tamtejszych Polaków. Aczkolwiek pomogła im ukonstytuować się w tym kraju jako mniejszość narodowa. Książka Kuczyńskiego to opasłe tomisko, w którym wywody autora przeplatają się ze starannie dobranymi materiałami źródłowymi. Nie ma ona jednak charakteru typowego zbioru czy wyboru źródeł, aczkolwiek jedna z jej części to antologia. Jest to swoista monografia dialogiczna. Dialogiczna, bo autor zaprasza do rozmowy wielu świadków, żeby opowiedzieli o tym, co sami przeżyli w Kazachstanie. Zaprasza też wszystkich, których te przeżycia obchodzą, którzy przeczuwają, iż zawarty jest w nich sens. Skorzystajmy zatem z tego zaproszenia.
Grzegorz Pełczyński |