Polacy coraz częściej zaczęli docierać na wschodni kraniec ziemi rosyjskiej do Władywostoku pod koniec XIX i na początku XX w. Byli wśród nich podróżnicy, badacze naukowi po odbyciu kary na zesіaniu syberyjskim, żołnierze z armii carskiej, polscy inżynierowie budujący dalekowschodnią kolej żelazną, forty obronne, misjonarze i inne osoby.
Pod koniec XIX w. we Władywostoku mieszkało kilkuset Polaków. W 1891 r. otrzymał zgodę na zamieszkanie w tym mieście ks. Kazimierz Radziszewski, który roztoczył nad nimi opiekę duszpasterską. W 1901 r. było we Władywostoku 2 500 katolików, w większości byli to Polacy. W 1909 r. liczba ta powiększyła się do 3 634 osób. W następnych latach zmniejszała się liczebność Polaków we Władywostoku. Część wyjechała do Harbiny w Chinach a inni po odzyskaniu niepodlegіości wrócili do Polski. Po długich staraniach w 1909 r. rozpoczęto budowę świątyni katolickiej w stylu neogotyckim według projektu polskiego architekta A. Gwozdnowskiego na wzgórzu niedaleko centrum miasta z którego rozciąga się piękny widok na zalew. Budowa trwała do 1921 r. 2 lutego 1923 r., czyli 80 lat temu, została utworzona diecezja władywostocka podlegająca bezpośrednio Stolicy Apostolskiej w której pracowało 6 kapłanów. Pierwszym i jedynym biskupem tej diecezji byі Polak Karol Śliwowski, który od 1912 r. był dziekanem i administratorem parafii we Władywostoku. Biskup założył również Seminaium Duchowne na miejscu przebudowanego kościoła drewnianego w którym ksztaіciło się kilkunastu kleryków. Proboszczem parafii we Władywostoku do chwili aresztowania w 1930 r. był ks. Jerzy Jurkiewicz. Bp Śliwowski w okresie wojującego ateizmu przebywał w izolacji we wsi Sedanka pod Władywostokiem i tam zmarł 70 lat temu 5 stycznia 1933 r. Został pochowany bez udziału kapłana. Do dnia dzisiejszego nie odnaleziono jego grobu.
Społeczność polska we Władywostoku do rewolucji bolszewickiej była dobrze zorganizowana. Istniały tu organizacje o charakterze świeckim i religijnym. Życie społeczne toczyło się wokół "Domu Polskiego". Funkcjonowała szkoła polska. Dosyć żywotne było harcerstwo. Dużą rolę społeczno-polityczną odgrywał Polski Komitet Narodowy. Jednak największą rolę w życiu religijnym i narodowym odgrywała parafia katolicka.
Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat pięciokrotnie byłem we Władywostoku. Pierwszy raz dotarłem do tego miasta portowego czterech oceanów, jak dumnie nazywają go jego mieszkańcy, pod koniec 1991 r. kiedy było ono jeszcze zamknięte dla cudzoziemców. Gdy go opuszczałem, to rozsypał się Związek Sowiecki i zawiązała się Wspólnota Niepodległych Państw. Od 1991 r. zaobserwowałem wielkie zmiany wśród Polaków mieszkających na krańcu świata, podobnie w życiu parafialnym. Za pierwszym razem z wielkim trudem natknęłem się tylko na kilka osób pochodzenia polskiego. Poznałem wówczas między innymi p. Mirosławę Jefimową, której pradziad Józef Tokalewski w połowie XIX w. wyjechał spod Krakowa na Wołyń a później do Kijowa. Jego żona była z domu Przybylska. Pani Mirosława urodziła się na Ukrainie. Do szkoły średniej uczęszczała w Chabarowsku, natomiast we Władywostoku zakończyła w 1953 r. studia geologiczne i prowadziła wykłady z zakresu minerałуw w Instytucie w Krzywym Kole na Ukrainie. W 1973 r. ponownie wróciła do Władywostoku i została dyrektorem mineralogii w Akademii Nauk. Pracowała na tym stanowisku do 1991 r.
Po przejściu na emeryturę Mirosława Jefimowa całkowicie poświęciła się sprawom Polaków i zaangazowała się całym sercem przy parafii Najświętszej Bogurodzicy. Powołała stowarzyszenie kulturalno-oświatowe "Gmina", które skupiło kilkudziesięciu Polaków. Była to elita władywostocka grupująca ludzi nauki, kultury, lekarzy, inżynierów, studentów. Pierwszym prezesem "Gminy" wybrano Stanisława Bystrzyckiego, dyrektora programu zagranicznego telewizji miejscowej "Vostok", który bardzo dobrze zna język polski, chociaż nigdy nie był w Polsce. Miałem możliwość rozmawiać z nim kilkakrotnie. Do polskiego stowarzyszenia należał też nieżyjący już prof. Zygmunt Charkiewicz pod redakcją którego wyszło ok. 10 tomów encyklopedii botanicznej. Zaimponował mi kilkutysieczną kolekcją znaczków metalowych. Do "Gminy" wszedł też dr Wiktor Zawodiński, pracujący w Instytucie Fizyki.
Aktywnymi czіonkami polskiej organizacji były dwie nieżyjące już Polki Jadwiga Zielińska urodzona w 1917 r., której ojciec przybył dobrowolnie do Władywostoku w 1908 r. i pracował przy budowie kolei żelaznej i Jadwiga Czarnecka, wnuczka zesłańca po Powstaniu Styczniowym. Jej ojciec urodził się na Syberii i po skończeniu studiów inżynierskich w 1914 r. wyjechał do Władywostoku i podjął pracę przy budowie drogi żelaznej. W 1938 r. NKWD aresztowało wielu Polaków we Władywostoku posądzając ich o szpiegostwo i wrogów ludu. Zostali rozstrzelani.Tak zginął ojciec Jadwigi Zielińskiej. Natomiast ojciec innej Polki Aliny Andrzejewskiej przebywał w gułagu w Magadanie aż 20 lat i tam zmarł. Córka Alina urodzona po aresztowaniu ojca nigdy go nie widziała na oczy. Oddana "Gminie" była też lekarz Świtalska wraz ze swoim mężem Wasylem znającym wspaniale język polski i posiadający bardzo duży zbiór polskich książek.
Od wielu lat prezesem polskiej "Gminy" na krańcu świata jest Mirosława Jefimowa a jej zastępcą utalentowany akademik Andrzej Sapiołkin, który pracuje w Instytucie Historii. Zna on kilka języków.
Naucza między innymi języka polskiego. Kiedyś wyznał mi, że sіuchając opery "Halki" Stanisława Moniuszki pod jej wpływem drgnęło w nim polskie serce. Jego babcia byіa Polką. Zarówno p. Mirosława Jefimowa jak i p. Andrzej Sapiołkin są ideowymi ludźmi i poświęcają wiele czasu pracy społecznej. Interesują się naukowo wkładem Polaków w rozwój cywilizacyjny Dalekiego Wschodu Rosji.
W tym miejscu należy podkreślić, że niezwykły wkład miał Michał Jankowski, który jako student agronomii w Sankt Petersbugu zaangażował się w Powstanie Styczniowe i został zesłany na Syberię. Po odbyciu 13 letniej kary w gubernii irkuckiej postanowił nie wracać do Polski bedącej pod zaborami, ale powędrował dalej na "dziki Wschód". Po drodze odkrywał złoża złota, poznawał florę i faunę. Dwa unikalne ptaki odkryte przez niego w Kraju Usuryjskim noszą jego nazwisko. Gdy przybył do Władywostoku i podjął pracę w muzeum, to po pewnym czasie postanowił pod±їaЦ dalej brzegami Morza Japońskiego i kilkadziesiąt kilometrów od Władywostoku upatrzył sobie półwysep na którym postanowił się osiedlić. Będąc pochodzenia szlacheckego wybudował pałac z około 20 izbami. Zaczął pierwszy na szeroką skalę hodować leczniczy korzeń żenszenia. Miał na swoim polu ok. 3 tys. jeleni. Hodował ok. 100 tys. norek. Założył pięć linii telegraficznych mając kontakt z Rosją, Europą, Japonią, Chinami i Ameryką. Jego żona prowadziła teatr. Zasłynął też z polowania na tygrysy. We Władywostoku ukazała się książka "Pół wieku polowania na tygrysy". Dotąd wyszło kilka książek poświęconych Jankowskiemu. W 1991 r. zorganizowano o nim międzynarodową konferencję a w miejscu Sidjemi, gdzie się osiedlił odsіonięto jego pomnik.
W okresie komunizmu uznano go za wroga ludu mimo że nie żył już od 1912 r. Rozebrano pałac, zniszczono korzeń żeńszenia, park, wybito jelenie. Dzisiaj stawia się go jako wzór najlepszego gospodarza, który duży wkład wniósł w rozwój w Kraju Przymorskim. We Władywostoku prowadzone były konferencje i wykłady na jego temat. O Władywostok otarł się również Bronisław Piłsudski, który był zesłańcem na Wyspie Sachalin. Ci dwaj zasłużeni Polacy są dumą dla członków " Gminy ". Jej prezes Mirosława Jefimowa jest bardzo aktywna. Zaangażowana jest przy organizowaniu festiwali różnych narodowości. Bierze udział w konferencjach zarówno w Polsce jak i w Rosji poświęconym Polakom na Syberii i Dalekim Wschodzie Rosji. Urządza spotkania członków "Gminy" z okazji świąt narodowych i rocznic wielkich Polaków. Ponadto całym sercem oddana się parafii Najświętszej Bogurodzicy. Spędza tam każdego tygodnia wiele godzin na dyzurach rozprowadzając literaturę religijną i dewocjonalia.
Z parafią katolicką we Władywostoku, której proboszczem od 1992 r. jest ojciec Miron Effing a jego pomocnikiem ojciec Daniel Maurer z USA jest związanych wielu Polaków i osób pochodzenia polskiego. Marzeniem naszych rodaków nad Pacyfikiem jest, aby we Władywostoku prowadził pracę duszpasterską również kapłan z Polski, tak jak to bywało w dawnych czasach.
Od 1991 r. przebywałem we Władywostoku pięciokrotnie i na przestrzeni tego okresu zaobserwowałem duże zmiany w zorganizowanym życiu Polaków dzięki niezwykłemu poświęceniu się pani Mirosławy Jefimowej.
Jan GRUSZYŃSKI