3/2004 (27): Kurier Wileński – Sztandar polskości na Litwie

Litwa! Każdemu Polakowi kraina ta się kojarzy z polskimi kresami, z polskim Wilnem. Dla Polaków mieszkających na Syberii Litwa – to ziemia ich przodków, dziadów i pradziadów walczących za niepodległość Rzeczpospolitej oraz tych, którzy dobrowolnie wyruszyli na Syberię na początku XX wieku by szukać tam lepszego życia. Tylko w guberni jenisejskiej w okresie pierwszych 15 lat XX w. powstało kilka wiosek dobrowolnych osadników wiejskich z Wileńszczyzny, w tym i wioska Wilna, istniejąca do dziś oraz Polski Wysiełok, który znikł z map pod koniec lat 70-tych ubiegłego wieku. Na Syberii zostali też ci, którzy byli deportowani podczas stalinowskich represji lub wyjechali po wojnie już z radzieckiej Litwy, jak np. aktywna członkini "Polonii" w Chakasji Pani Teresa Szakoła. Pani Teresa jak i inni nie zapomniała o Wilnie i o rodzinie tam pozostałej. Co roku odwiedza rodzinne strony i przekazuje przy okazji ostatnie numery "Rodaków" do redakcji "Kuriera Wileńskiego".

Dzisiaj Wilno, a dokladniej już Vilnius to stolica niepodległej Litwy, która weszła razem z Polską do Unii Europejskiej. Obywatele Federacji Rosyjskiej muszą posiadać wizę, aby przyjechać do tego kraju.

W deszczowy jesienny dzień przyjeżdżam do Wilna na zaproszenie dziennika polskiego "Kurier Wileński". Na dworcu spotyka mnie Wanda Zajączkowska, sekretarz odpowiedzialny gazety. Właśnie ona była moim przewodnikiem po Wilnie i jego okolicach. Co się od razu rzuca w oczy – Wilno nie wygląda tak reprezentacyjnie, jak np. polska stolica. Mimo to jej starówka i okolice – Troki, Druskienniki pełne są uroku. Tu kresowa architektura i przyroda przepełnione są poezją wieszcza Litwy – Mickiewicza. Polskość czuje się na każdym kroku. W sklepie można zapytać po polsku i dostaniesz odpowiedź dobrą polszczyzną. Nic dziwnego – według spisu ludności z 2002 r. w Wilnie Polaków jest prawie 19% (i to zresztą dane statystyczne, którym miejscowi Polacy zazwyczaj nie wierzą). W ogóle Litwę zamieszkuje 234.989 Polaków i w ogólniej liczbie 3.483.972 mieszkańców Polacy stanowią 6,7%. Polacy na Litwie przeważnie zamieszkują tzw. Wileńszczyznę, która do wybuchu II wojny światowej była częścią II Rzeczypospolitej. Po zakończeniu wojny Polacy zamieszkujący tę ziemię mogli w ramach repatriacji wyjechać z radzieckiej Litwy do Polski (wyjechało wtedy około 200 tysięcy), jednak nie wszyscy chcieli zostawić ojczystą ziemię, która dla nich zawsze była polską. W 1959 r. Polaków na Litwie bylo 230 tysięcy (8,5%). Jak widzimy od tego czasu liczba Polaków zwiększyła się o prawie 5 tysięcy osób. Nie jest to dużo jak taką perspektywę czasu. Wiąże się to ze wzrostem liczby małżeństw mieszanych polsko-litewskich. Dzieci z takich rodzin deklarują zazwyczaj narodowość litewską. Wynika to z asymilacji mniejszości narodowych, u których następuje zjawisko identyfikacji z nową państwowością litewską. Ten proces dotyczy głównej mierze miejscowych Rosjan i Białorusinów, niż Polaków.

W Federacji Rosyjskiej procesy asymilacyjne były znacznie szybsze, nawet jeżeli przyjąć oficjalne dane statystyczne spisu ludności z 1989 r. Polaków było wtedy – 90 tysięcy, natomiast ż w 2002 r. – 73 tysięcy. Oczywiście trzeba brać poprawkę na małą dokładność tych danych, przecież w Rosji nie tylko są Polacy ale i Polonusi, tzw. osoby polskiego pochodzenia. Na Litwie zaś są Polacy.

Oczywiście Wileńszczyzna to nie są bezkresne przestrzenie Syberii i na takim obszarze łatwiej można było zachować polskość. Stało się tak dzięki istnieniu instytucji, które pomogły Polakom na Litwie nie stracić swej polskości – szkolnictwu polskiemu, kościołowi i dziennikowi polskiemu "Czerwony Sztandar".

Byla to jedyna w ZSSR gazeta i do tego dziennik, ukazujący się w języku polskim! Mało tego, decyzję o powstaniu tego pisma w 1953 r. podjęły władze moskiewskie, mając na widoku własne cele polityczne i ideologiczne, dalekie od autentycznej troski o tożsamość narodową Polaków. Polacy jednak z organu partyjnego, mającego urabiać ich na "członków jakościowo nowej w dziejach ludzkości wspólnoty ludzi – narodu radzieckiego", potrafili w bardzo znacznym stopniu uczynić prężny ośrodek polskości, służący sprawie narodowej. Jak wspomina pracująca od 35 lat w gazecie Krystyna Adamowicz "Nasi Czytelnicy rozumieli nas i umieli oddzielić ziarna od plew. Dziś niejeden Czytelnik na Litwie, jak też za granicą, składa nam głośne podziękowanie, że pisaliśmy o sprawach polskich między wierszami". Redakcja "Czerwonego Sztandaru" świetnie rozumiała swoją misję, jako jedynej polskiej gazety w państwie radzieckim, nawet jeżeli chodzi o prenumeratorów, to każdy mieszkaniec ZSRR mógł zaprenumerować gazetę o czym świadczą listy czytelników nie tylko z Ukrainy i Białorusi, ale również i z Syberii. Pod koniec lat 80-tych dziennikarka gazety Leokadia Komaiszko postawiła sobie za zadanie odnaleźć i opisać życie Polaków rozrzuconych na bezkresnych obszarach ZSRR. Jak ona sama wspomina: "Podróżowałam śladami Polaków po stepach kazachstańskich, po ośnieżonych tajgach Syberii, rozmawiałam z ludźmi, fotografowałam, a potem powstawały z tego reportaże, drukowane najpierw w dzienniku w Wilnie, a teraz w książce "Nawet ptaki wracają". Dziennikarka odwiedziła m.in. i znaną polską wioskę na Syberię – Wierszynę obwodu irkuckiego, o której napisała bardzo ciekawe reportaże, których było tak dużo, że powstał pomysł aby te reportaże stały się postawą książki. Jak napisała autorka: "Wydanie tej książki jest dotrzymaniem słowa danego moim rozmówcom, rozrzuconym po całym ZSRR, że o nich nie zapomnę, że przekażę światu ich przywiązanie do korzeni ojczystych, do wyniesionych z domu tradycji, do polskości pomimo prześladowania i nagonki, które przeżywały całe pokolenia".

Zmieniły sie czasy, teraz można swobodnie, nawet na Syberii zakładać polskie szkoły i nawet gazety, o czym świadczy i pisze nasze pismo już od 7 lat. Zmieniły się realia i na Litwie, ale dziennik polski już pod nową nazwą "Kurier Wileński" przetrwał wszystkie ciężkie czasy. W 1998 r. sytuacja była tak poważna, że wszyscy – wydawało się – pogodzili się z tym, że Kuriera już nie będzie. Główne siły polityczne, tak polskie, jak i litewskie wydały na gazetę wyrok: Kurier Wileński, jako "gazeta o komunistycznych korzeniach", musi zostać zniszczony. Państwo litewskie przestało wspomagać wydawanie gazety, ale w tym momencie z pomocą przyszedł Senat Rzeczypospolitej Polskiej. Dziennik pozostał dziennikiem i śmiało spogląda w przyszłośc i ma już 50 lat! Tworzą go naprawdę zafascynowani polskościa ludzie, tacy jak Wanda Zajączkowska, która w ślad za Leokadią Komaiszko nie pozostaje obojętna sprawom Polaków poza granicami Polski i Litwy i stara się informować czytelników dziennika o życiu Polonii na świecie w tym i o życiu Polaków na Syberii.

Mój pięciodniowy pobyt w Wilnie był wypełniony spotkaniami z wileńskimi Polakami. Jeżdżąc po polskich wioskach często wyobrażałem sobie, że jestem w naszej Znamience czy Aleksandrówce, ale ... w ich przyszłości, której już przecież nie będzie. Zdaję sobie sprawę, że odrodzenie polskości na Syberii nastąpiło trochę za późno, ale dobrze że jednak nastąpiło i mamy dobry przykład do wykorzystywania w naszej polonijnej działalności – przykład polskiej Litwy.

Dziękuję Panu Prezesowi Zygmuntowi Klonowskiemu i redaktorowi naczelnemu Aleksandrowi Borowikowi za możliwość pobytu w Wilnie i naprawdę mam jeszcze dużo ciekawego do opowiedzenia naszym czytelnikom o mojej podróży na Litwę.

Sergiusz LEOŃCZYK


< powrót

Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2022


Redakcja strony: dr hab Sergiusz Leończyk, dr Artiom Czernyszew

"Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów".
Skontaktuj się z nami
Kliknij aby przeładować
Wymagane jest wypełnienie wszystkich pól oznaczonych gwiazdką *.

Organizacje