1/2005 (29): ALEKSANDRÓWKA I ZNAMIENKA - WIOSKI MAZURSKIE NA SYBERII

Będąc pierwszy raz na Syberii na jesieni w 1991 r. odkryłem dwie wioski mazurskie - Aleksandrówkę w Kraju Krasnojarskim i Znamienkę w Republice Chakasji , w których duży odsetek mieszkańców do dnia dzisiejszego mówi po mazursku. Byłem pierwszym rodakiem z Polski, który dotarł do nich po II wojnie światowej. W 2000 r. ponownie odwiedziłem Znamienkę i zauważyłem w niej duże zmiany społeczno-ekonomiczne, kulturowe i inne.

Polacy w Kraju na ogół uważają, że na Syberię trafiali zesłańcy po powstaniach narodowych i w okresie deportacji stalinowskich. Natomiast mniej wiedzą o dobrowolnym osadnictwie na Syberii pod koniec XIX i na początku XX w. w wyniku którego powstało wiele polskich wiosek. Niektóre z nich takie jak: Białystok w obwodzie tomskim, Wierszyna w obwodzie irkuckim i Aleksandrówka w Kraju Krasnojarskim przetrwały do dnia dzisiejszego. W okresie zaborów Polacy udawali się za pracą, za chlebem i ziemią nie tylko do USA, Kanady, Brazylii, Francji, Niemiec i innych krajów zachodnich, ale również na Syberię.

W 1897 r. przybył dobrowolnie na Syberię Aleksander Kiersz pociągając za sobą innych rodaków, między innymi z Mazur. Początki ich osadnictwa były bardzo trudne. Najpierw budowali sobie ziemianki i karczowali lasy, aby uzyskać ziemię pod uprawę. Posiadali kilkuhektarowe gospodarstwa. Następnie stawiali drewniane domy. Aleksander Kiersz miał czterech żonatych synów i każdy z nich miał po kilkoro dzieci. Dosyć liczna była też rodzina Bartnickich. Wśród rodzin polskich są takie nazwiska jak: Krusko, Sysko, Cykało, Jesko, Sidlik, Pawelczyk.

Dawniej rodziny w Aleksandrówce były wielodzietne. Przeciętnie w rodzinie było 5-6 dzieci. Trafiało się również po 8-9 a niekiedy kilkanaście. Od pierwszego osadnika Aleksandra Kiersza nazwano wioskę Aleksandrówką. Aleksander Kiersz był niskiego wzrostu i nazywano go Ksanderek. W Aleksandrówce spotkałem w 1991 r. ponad 80 letniego Kiersza (wnuka Aleksandra) również o niskim wzroście. W 2000 r. odwiedziłem w Znamience jego brata Aleksandra Kiersza także niskiego liczącego ok 85 lat. Jego też nazywano Ksanderek. Pokazał mi swój dowód osobisty w którym miał wpisaną narodowość polską.

Aleksandrówka posiada tylko jedną ulicę o nazwie Sibirskaja. Znajduje się na niej ok. 50 domów. W 1991 r. Aleksandrówka liczyła ok. 200 mieszkańców. Sporo domów jest opuszczonych w związku z migracją kolejnych pokoleń do miast, przeważnie do Abakanu i Krasnojarska. Zachował się dom z bali pierwszego osadnika Aleksandra Kiersza oraz zdjęcia rodzinne z 1905 r. z sąsiadami Bartnickimi.

Ludność pochodzenia polskiego w Aleksandówce jeszcze kilkanaście lat temu stanowiła 70 proc. Czysto polskich małźeństw było 80 proc., polsko-niemieckich 10 proc., polsko-rosyjskich 5 proc., czysto rosyjskich 3 proc. Starsze pokolenie do dnia dzisiejszego mówi gwarą mazurską. Obecnie w Alekandrówce mieszka tylko ok.80 osób. W latach 90. z tej wioski wyjechało do Niemiec kilka rodzin niemieckich. Jedna z nich miała dziesięcioro dzieci w wieku od lat kilku do 20. Ojciec tej rodziny jako szef baptystów prowadził dwa razy w tygodniu nabożeństwo w Domu Modlitwy. Baptyści obchodzili niedawno w Aleksandrówce 100 lat istnienia.

Dzięki wierze baptystów ludność Aleksandrówki była na wysokim poziomie moralnym. Nie nadużywano alkoholu, nie było przęstępstw kryminalnych i rozwodów. Polscy Mazurzy byli bardzo pracowici i dorobili się własnych gospodarstw. W latach 30. XX w. odebrano im ziemię, którą uprawiali i wcielono ich do kołchozu. W okresie terroru stalinowskiego w latach 1937-1938 NKWD wygarnęło z domów większość mężczyzn i ich rozstrzelano. Mimo tych prześladowań w czasie kolejnych spisów ludności deklarowali narodowość polską chociaż nigdy w Polsce nie byli. Będąc baptystami zachowali żywą wiarę. W okresie systemu ateistyczno-komunistycznego niektórzy chodzili do pracy w sowchozie z Biblią w kieszeni.

Do 1975 r. była w Aleksandrówce ośmioklasowa szkoła. W każdej klasie było po kilkanaście uczniów. Następnie ograniczono w wiosce szkołę do trzech klas podstawówki. Uczniów starszych klas dowożono autobusem do miejscowości Sołba oddalonej 7 km, gdzie jest jedenastoletnia szkoła. Tylko nieliczni po maturze odbywali studia wyższe i po ich zakończeniu podejmowali pracę w miastach.

W czasie mojej wizyty była w Aleksandrówce przychodnia lekarska w której zatrudniony był jeden lekarz. Była też biblioteka. Funkcjonował Dom Modlitwy prowadzony przez Baptystów. Czynny był klub i jeden sklep wielobranżony.

Mieszkańcy Aleksandrowki byli zżyci ze sobą. Zarówno w weselach jak i pogrzebach brali udział prawie wszyscy. Zmarłych grzebie się na miejscowym cmentarzu usytuowanym na końcu wioski nad którym dominuje drewniany wysoki krzyż katolicki.

Aleksandrówka jest otoczona lasami w przeciwieństwie do Znamienki, gdzie przeważają stepy. Znamienka posiada 9 ulic. Istnieje w niej urząd gminny, poczta, sklepy, piekarnia, cegielnia i fabryka asfaltu. Obok wioski przepływa mała rzeka a przy szkole znajduje się duży staw.

Po II wojnie światowej sporo polskich Mazurów przesiedliło się z Aleksandrówki do Znamienki ze względu na lepszy tu klimat. Jednak do dnia dzisiejszego utrzymują między sobą więzi rodzinne i sąsiedzkie mimo, że te wioski są oddalone od siebie o ponad 200 km. O

Cieszę się, że dr Sergiusz Leończyk, prezes Kulturalno-Narodowej Organizacji "Polonia" w Republice Chakasji i redaktor "Rodaków" zatroszczył się o odrodzenie polskości w Znamience, kierując tam przed kilku laty nauczyciela z Polski pracującego w Abakanie, aby nauczał potomków polskich Mazurów języka i historii Polski. Dobrze, że pani Olga Szuszenaciewa Polka mieszkająca w Znamience dzięki inspiracji dr Leończyka i przejścia kursu w Polsce naucza młodzież szkolną języka polskiego, piosenek i tańców ludowych przybliżając jej praojczyznę przodków.

Znamienka w przeciwieństwie do Aleksandrówki posiada 9 ulic i mieszka w niej ok.1500 osób, w tym spory odsetek stanowią osoby pochodzenia polskiego, których przodkowie przywędrowali do Aleksandrówki. Rodzina Bartnickich u której zatrzymałem się na kilka dni w ciągu czterech pokoleń rozrosła się do ok. 150 osób. Obecnie większość ich potomków wywodzi się z rodzin mieszanych.

Dużo osób z polskimi korzeniami przeniosło się ze Znamienki do miast i awansowało pod względem społeczno-zawodowym. Dyrektor miejscowej szkoły Wiktor Wróblewski, potomek zesłańca po Powstaniu Styczniowym 1863 r., poinformował mnie, że ponad 100 uczniów maturzystów ze Znamienki ukończyło studia wyższe. Jest to ogromny awans pod względem wykształcenia i pozycji społeczno-zawodowej.

Chlubą Znamienki jest 11 klasowa szkoła. Gdy byłem pierwszy raz w Znamience w 1991 r., to w szkole doliczyłem się 334 uczniów, których nauczało 25 nauczycieli, w tym 5 pochodzenia polskiego: Ludmiła Kalinowska, Ludmiła Guzik, Tatiana Winnik, Włodzimierz Wróblewski i Wiktor Bartnicki. Od kilkudziesięciu lat dyrektorem szkoły jest Wiktor Wróblewski. Dobrze, że obecnie naucza w szkole języka polskiego pani Olga.

Dawniej sowchoz w Znamience o powierzchni 47 tys. ha zatrudniał 700 osób. Sowchoz posiadał ponad 100 traktorów, 46 kombajnow i 10 samochodów ciężarowych. Mając nadwyżki finansowe kilkanaście lat temu ufundował dla szkoły 13 komputerów. Widząc je w 1991 r. byłem zaszokowany, ponieważ w Polsce w tym okresie nie było jeszcze komputerów w szkołach wiejskich. Mieszkańcy Znamienki posiadali ponad 200 samochodów osobowych i jeszcze więcej motocykli.

Po zlikwidowaniu sowchozu zaszły w Znamience duże przeobrażenia w dziedzinie ekonomicznej. Mieszkańcy wioski stracili pracę i znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji materialnej. Zaczęli utrzymywać się z działek przyzagrodowych, hodowli zwierząt i drobiu. Od kilku lat mają prawo uprawiać po 29 ha ziemi na 1 osobę, ale mogą sobie na to pozwolić tylko nieliczni posiadający traktory i inne maszyny oraz siły do pracy. W związku z trudną sytuacją przeciętna życia mężczyzn obniżyła się o kilka lat. Pracujący wcześniej w sowchozie przestali otrzymywać zapłatę, zasiłek czy też emeryturę. Nie mieli pieniędzy na zakup lekarstw.

Tylko młodsi i bardziej aktywni potrafili przestawić się w nowej rzeczywistości społeczno-ekonomicznej. Niektórzy zwiększyli hodowlę zwierząt, aby móc sprzedać masło, ser, jajka, mięso w oddalonym o 80 km Abakanie. Wiktor Bartnicki w ramach tzw.reprywatyzacji pierwszy zaczął hodować pszczoły i miał duże zbiory miodu. Mając traktor i innne maszyny zaczął uprawiać kilkadziesiąt hektarów ziemi położonej w stepie.

Bardzo przeżyłem w Znamience dwukrotny udział w dożynkach w Domu Modlitwy organizowanych przez Baptystów, które miały wybitnie religijny charakter. Pod kierunkiem nauczycielki pani Olgi grupa młodzieży szkolnej wykonała kilka pieśni w języku polskim.

Aleksandrówka i Znamienka głęboko zapadły w mojej pamięci i sercu. Często wracam do nich myślami. Od mieszkańców tych wiosek doznałem wiele dobroci za co jestem Im bardzo wdzięczny.

Jan GRUSZYŃSKI

Na zdjęciach ze zbiorów Jana Gruszyńskiego:



Aleksander Kiersz. W dowodzie osobistym ma wpisane - Polak (Znamienka, 2000 r.)



Przed Domem Modlitwy w Znamience (1991 r.)



Autor zdjęć (w środku) z Polski w Aleksandrówce (1991 r.)



Znamienka w roku 2000


< powrót

Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2022


Redakcja strony: dr hab Sergiusz Leończyk, dr Artiom Czernyszew

"Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów".
Skontaktuj się z nami
Kliknij aby przeładować
Wymagane jest wypełnienie wszystkich pól oznaczonych gwiazdką *.

Organizacje