Bolesław Włodarczyk dobrowolnie wrócił na Syberię. Fizycznie, ale także we wspomnieniach, które postanowił spisać. Dlatego warto sięgnąć po książkę "Syberyjskie peregrynacje. W poszukiwaniu zaginionej tożsamości".
Podczas II wojny światowej do Związku Radzieckiego zostało wywiezionych ok. 380 tys. dzieci - obywateli polskich. Dzięki staraniom Rządu RP na Uchodźstwie udało się stworzyć dla nich grupę placówek opiekuńczych. Od 1942 r. w miejscowości Mała Minusa otwarto jeden z takich sierocińców.
Książka autorstwa Bolesława Włodarczyka, Doroty Niedźwieckiej i Sergiusza Leończyka to przede wszystkim zapis wspomnień jednego z ostatnich świadków pamiętających Diet Dom w Małej Minusie.
Rodzina pana Włodarczyka podzieliła losy tysięcy Polaków, którzy w latach wojennych znaleźli się na zesłaniu w dalekiej Syberii. Bohater książki w dzieciństwie stracił rodziców i trafił do domu dziecka w Małej Minusie (dzisiejsza Rosja). Tam przebywał do 1946 r. i później wrócił do Polski.
Po latach mężczyzna chciał dowiedzieć się czegoś o swojej tożsamości i postanowił spisać swoje wspomnienia. Pragnął przy tym odnowić narodową pamięć o tamtym trudnym okresie życia w stalinowskim reżimie na dalekiej Syberii.
- Po latach ponowne wołanie z stamtąd pobudziło mnie do poszukiwań swojej tożsamości. Po przyjeździe do ojczyzny jako sierota trafiłem do domu dziecka w Malborku. Tam się wychowywałem się do pełnoletniości. Mimo agresywnej rusyfikacji na Syberii podczas swojej edukacji najlepsze oceny miałem właśnie z języka polskiego - mówił Bolesław Włodarczyk podczas oficjalnej prezentacji w Klubie Muzyki i Literatury.
Zdaniem dr. hab. Sergiusza Leończyka książka może okazać się ciekawym zaproszeniem dla historyków do pogłębionych badań tamtego okresu. - Niewiele jest takich badań, a ze względu na wagę tego czasu dla polskiej przeszłości narodowej, ten temat zasługuje na to, by poznać go jeszcze lepiej - stwierdził pracownik naukowy Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach.
Wspomnienia Bolesława Włodarczyka przywracają do pamięci zbiorowej historię polskich domów dziecka na Syberii w czasie II wojny światowej. Niestety do tej pory badania objęły jedynie dwie takie placówki z czternastu wtedy istniejących: w Małej Minusie i Tobolsku.
„Syberyjskie peregrynacje” stanowią ważne wydawnictwo dla Polonii syberyjskiej. - Teraz, gdy stosunki polsko-rosyjskie wydają się napięte, bardzo cenny okazuje się przykład pozytywnego podejścia do przeszłości z nastawieniem na budowanie dobrego „teraz” i jeszcze lepszego „jutra” - mówił dr hab. Sergiusz Leończyk.
Podkreślał w Klubie Muzyki i Literatury, że B. Włodarczyk od lat wspiera regularnie Polonię syberyjską, studentów, doktorantów, zespoły muzyczne. - Jest prawdziwym świadkiem historii. Zawsze chętnie opowiadał swoje losy polskiej i niepolskiej młodzieży syberyjskiej, zarówno w języku ojczystym, jak i po rosyjsku. Te żywe lekcje historii są bardzo wartościowe - przyznał współautor książki.
Pan Bolesław ostatni raz był na Syberii w 2013 roku. Aż siedmiokrotnie odwiedzał miejsca swojego dzieciństwa. W 2001 r. osobiście odsłonił tablicę w ścianie budynku byłego domu dziecka w Małej Minusie.
Mimo trudnej przeszłości, potrafił wieść później dobre życie. Stworzył trwałe małżeństwo z 63-letnim stażem. Założył rodzinę, która się rozrosła. Ma dzieci, wnuki i prawnuki.
- Ostatnio ktoś zapytał, jak udało mi się zbudować takie trwałem małżeństwo. Powiem krótko: jako sierota zbyt mocno pragnąłem tego gniazda rodzinnego z jakąś bratnią duszą, by nie docenić potem faktu, że ktoś się ze mną zdecydował żyć. Żadnej tajemnicy przy tym nie ma - mówił p. Włodarczyk.
Jest on przykładem człowieka po burzliwych losach, wpisujących się w najtragiczniejsze dzieje narodu polskiego, który po latach z wytrwałością i determinacją poszukiwał własnej tożsamości. Czy ją odnalazł, a jeśli tak, to jaką? Odpowiedź na to pytania znajdziemy w książce „Syberyjskie peregrynacje”.
MACIEJ RAJFUR
FOTOGALERIA Z PREZENTACJI KSIĄŻKI