W latach 80. wieku XX pisarz Igor Newerly napisał powieść Wzgórze błękitnego snu. Głównym jej bohaterem jest prawdziwa postać – zesłaniec postyczniowy Narcyz Wojciechowski.
W 1981 roku wnuczka Narcyza Wojciechowskiego – Halina udostępniła rękopis wspomnień swojego dziada Newerlemu, a w 1989 roku pamiątki i dokumenty rodzinne przekazała Archiwum Związku Sybiraków w Warszawie. W Związku Sybiraków znajduje się kopia wspomnień Narcyza Wojciechowskiego, pierwszą kopię przekazała Halina Wojciechowska Muzeum Krajoznawczemu w Minusińsku we Wschodniej Syberii w 1978 roku, kiedy odwiedziła rodzinne strony i grób Emmy Wojciechowskiej. Napisała wtedy:
Będąc w rodzinnym moim Minusińsku z przyjemnością przekazuję ten pamiętnik dziadka – Muzeum. Oryginał niestety został przez Niemców spalony w czasie Powstania Warszawskiego, na szczęście ocalał odpis, który własnoręcznie zrobiłam przed Powstaniem.
Po stłumieniu powstania styczniowego Narcyz Wojciechowski został aresztowany i po dziewięciu miesiącach więzienia i śledztwa w Cytadeli zesłany „na Syberię na zamieszkanie z pozbawieniem wszystkich osobistych i stanowych praw i przywilejów w mniej oddalone miejscowości Wschodniej Syberii”.
Drogę do miejsca zesłania odbył Narcyz Wojciechowski etapami przez Petersburg (więzienie Litewski Zamek), okuty w kajdany na rękach, przez Moskwę (więzienie Kałymażny Dwor), do Kazania na barce pod pokładem, z Kazania do Permu na podwodach. W Permie nastąpił dłuższy pobyt w więzieniu, w celi dla kryminalnych katorżników. Stąd byli wyprawieni w kajdanach na rękach i przykuci kłódkami do wozów aż do Tobolska. Etap z Tobolska do Kaińska był bardzo ciężki z powodu silnych mrozów i braku ciepłej odzieży. W grupie 300 osób politycznych zesłańców przybyli do Tomska i dalej na podwodach (jedna na 3 osoby), pokonując dziennie 22 do 35 wiorst dotarli do Krasnojarska.
W Krasnojarsku zesłańcy z Polski zostali odizolowani od grup przestępczych i pozwolono im pierwszy raz wyjść bez konwoju. Z 11-osobowej grupy z Warszawy do Krasnojarska dotarli tylko Narcyz Wojciechowski i jego kolega Mateusz Przepiórkowski, inni pozostali na etapach, w szpitalach. Miejscem pobytu Narcyza miała być Kieżma na Angarze na północ od Krasnojarska, miejsce znane z surowego klimatu. Ale dzięki wstawiennictwu inspektora ds. osadnictwa Polaka Szymona Gosztowta, odesłano go do Sagajska koło Minusińska odległego o 400 km. na południe od Krasnojarska.
Dnia 27 kwietnia 1867 r. w aresztanckim chałacie, z 40 kopiejkami, przybył Wojciechowski do wsi Sagajskoje, gdzie już było osiedlonych 40 innych polskich zesłańców. W Karatuzskoje, w kozackiej wsi odległej o 90 km. od Minusińska znajdowała się również liczna kolonia polska. Polacy pracowali tu na różnych stanowiskach: guwernerów, sekretarzy, ekonomów. Wojciechowski został przyjęty do gospodarskich prac przy budowie domu księgowego kopalni złota Ilji Mitrofanowa. Po otrzymaniu z domu 30 rubli porzucił jednak pracę w Karatuzskoje i wrócił do Sagajska. Tutaj razem z Mateuszem Przepiórkowskim wynajął kwaterę. Głównym ich zajęciem było robienie gilz i papierosów; urządzali też polowania na zające, kaczki, cietrzewie, kuropatwy. Z innym zesłańcem – Franciszkiem Kińskim założyli tłocznię oleju z konopi. Od każdego pudu przetłoczonego ziarna otrzymywali 1 rubla zysku. Z przędzy konopianej zesłaniec Kiński kręcił liny, które sprzedawano kopalniom złota w Karatuzskoje. Wojciechowski i Przepiórkowski zajmowali się też rolnictwem. Siali żyto, owies, pszenicę, kosili siano dla własnych koni. Z powodu nieurodzaju w 1869 r. Wojciechowski zaprzestał uprawy ziemi i szukał innej pracy. Dzięki rekomendacji Polaka – Józefa Wróblewskiego w 1870 r. Wojciechowski został pomocnikiem pisarza gminnego w czterech wsiach w Koczerginie.
Na początku 1876 r. Wojciechowski osiadł w Minusińsku i rozpoczął pracę w sklepie „Warszawskim” Jana Prendowskiego. W tym też roku Prendowski sprzedał sklep Władysławowi Korzeniowskiemu, który wziął w żony Lidię Scherzinger, z rodu zrusyfikowanych Niemców, pochodzących z Księstwa Badeńskiego, żyjących od dwóch pokoleń w Tomsku. Narcyz zapoznał się z siostrą żony Korzeniowskiego, Emmą Scherzinger. O miłości do sióstr Scherzinger Władysława Korzeniowskiego i Narcyza Wojciechowskiego świadczą liczne i ciekawe listy z lat 1876-1924 przechowywane w archiwum minusińskim. Listy te odzwierciedlają codzienne życie zesłańców polskich w prowincjonalnym Minusińsku.
W 1883 roku car Aleksander II ogłosił amnestię, na mocy której zesłańcy po powstaniu styczniowym 1863 roku odzyskiwali prawa i mogli wrócić do kraju. Wojciechowski nie porzucił myśli o powrocie do Polski, ale na razie postanowił pozostać na Syberii. W 1884 r. odszedł z przedsiębiorstwa Gusiewa i zajął się poszukiwaniem złota.
W sierpniu 1885 roku Narcyz Wojciechowski sprowadził swoich rodziców z Królestwa Polskiego do Minusińska. W tym okresie Wojciechowscy mieli już dwóch synów: Kazimierza (ur. 1878 r.) i Bolesława (1883). Rodzina zamieszkała w centrum Minusińska w 6-pokojowym własnym domu. W tym domu przyszły na świat następne dzieci: Jan (1886), Józef (1888), Maria (1894) i Michalina (1895). Maria wspomina:
Dom Rodziców był obszerny, miał 6 pokoi i mieścił nas liczną rodzinę. Położony był na słonecznej stronie ulicy, miał okna na wschód i zachód, północ i południe to też w dnie słoneczne, a tych było bardzo duże zwłaszcza w upalne lata Minusińskiego kraju, że z rana nie były otwierane okiennice, aby słońce południowe nie wypędziło całkowicie chłodniejszego powietrza nocy.
Rodzina z Polski pomogła Wojciechowskiemu w wychowywaniu dzieci oraz w prowadzeniu sklepu z solą. W 1889 r. znane w Minusińsku polskie rodziny Daniłowiczów, Korzeniowskich i Wojciechowskich przenieśli się do stolicy guberni jenisejskiej – Krasnojarska, żeby umożliwić dzieciom dalszą edukację. Wojciechowscy zamieszkali w 5-pokojowym domu. Tutaj urodził się syn Leon (1899) i Stanisław (zmarł w 1906 r.). W 1904 r. zmarła matka Narcyza – Waleria.
W Krasnojarsku Narcyz Wojciechowski stał się aktywnym działaczem społecznym. Swoim wkładem pieniężnym i przykładem przyczynił się do budowy nowego kościoła parafialnego w stylu neogotyckim, który służy wiernym do obecnych czasów. Pełnił także funkcję prezesa stowarzyszenia wydobywców złota, izba skarbowa wybrała go na członka wydziału podatków.
We wrześniu 1907 r. Wojciechowscy wrócili do Minusińska. Córki wówczas mogły kończyć gimnazjum w Minusińsku, synowie już studiowali: Kazimierz w Tomsku na Politechnice, Jan – w Moskwie, Bolesław – we Lwowie. Wojciechowski sprzedał kopalnię złota i zajmował się tylko warzelnią soli. W Minusińsku Wojciechowski również aktywnie uczestniczył w licznych komitetach: w komitecie do przeprowadzenia linii kolejowej od magistrali do Minusińska, w komitecie do nawigacji po Jeniseju do granicy z Mongolią, w komitecie budowy koszar dla nowego garnizonu, w komitecie w sprawie utworzenia Towarzystwa Kredytowego. Najwyżej cenił sobie wybranie go na sprawozdawcę z uroczystości 50-lecia uwolnienia włościan z poddaństwa. Na zebraniu wyborczym 19 lutego 1911 r. przedstawiciele władz cywilnych, wojskowych i delegaci urządzili mu owację.
Kariera Wojciechowskiego nie zawsze była akceptowana przez władze carskie. Kiedy Miejska Duma Minusińska wybrała go na honorowego opiekuna miejskiej szkoły generał-gubernator Sieliwanow sprzeciwił się i nie wyraził zgody, zalecając wybrać kogoś innego. Wówczas Duma argumentowała: „Nie znajdziemy między minusińcami bardziej odpowiedniejszej osoby, zasługującej na taki zaszczyt”.
W swoich wspomnieniach Narcyz Wojciechowski analizuje stosunek Sybiraków do Polaków zesłańców:
Doznawałem życzliwości zarówno w wyższych i oświeconych warstwach miejscowego społeczeństwa, jak też ze strony włościan sybiraków i robotników.[…] Wszyscy, nawet nie czekając na moją prośbę, starali się pokazać pomoc nauczając, jak należy się urządzić w miejscowych warunkach, jak zaopatrzyć się pewniej na ciężką zimę, klepali nam kosy w czasie sianożęci, ostrzyli topory przy rąbaniu drzew, zapraszali do łaźni w sobotę. Dawali konie za mizerną płacę nawet do Minusińska i wszelkie te małe, proste, lecz bezinteresowne usługi znajdowały oczywistą szczerą, wdzięczną życzliwość. Tak samo inteligentniejsza klasa, nawet urzędnicy za małymi wyjątkami, starali się ulżyć nasze położenie w miarę jak to od nich mogło zależeć. Wszystko, co tu piszę i czego doznałem, nie było moim tylko przywilejem lub części naszych zesłańców, bynajmniej. Takie stosunki od pierwszej chwili ustaliły się wszędzie w całej Syberii do wszystkich naszych zesłańcowi. Nawet w katordze, jak opowiadali ci, co po jej odbyciu do nas byli wysłani, nasi męczennicy korzystali z ogólnego szacunku i poważania, o ile sami nie zepsuli tych stosunków swoim postępowaniem.
Każdy kto uprawiał jakieś rzemiosło – kontynuował – czyli miał zawód, natychmiast znajdował pracę, zdobywał też moralną przewagę, służąc miejscowej ludności. Szczególnie pożądani byli rolnicy w zamożniejszych gospodarstwach, gdzie uczyli miejscowych upraw i pielęgnacji roślin, hodowli. W swoich wspomnieniach i listach podkreśla otwartość i szczerość Rosjan-sybiraków do polskich zesłańców. Za podtrzymywanie nienawiści i niezgody między narodami rosyjskim i polskim obwiniał rząd i carską administrację.
Byłem przekonany, że wszystko co robię dobrego dla społeczeństwa rosyjskiego będzie korzyścią niewątpliwą dla mojej ojczyzny Polski, bo zwycięży oczernianie nas przez rząd przed narodem ruskim i dowiedzie mu, że nie jesteśmy usposobieni wrogo dla niego, lecz dla rządu, które krzywdząc nas i szkalując w niewolnictwie prawie trzyma cały naród i inne narody w Rosji.
Podsumowując swoją działalność na Syberii, pisał:
Wszystko to razem nie tylko stanowi moją moralną nagrodę za uczciwą pracę szeregu lat dla społeczeństwa, z którym zmuszony byłem żyć, lecz niezbitym służy dowodem, że my Polacy moglibyśmy w tych Moskalach, w których ryczałtowo zmuszano nas widzieć wrogów, mieć życzliwych i szczerych przyjaciół, gdyby pomiędzy nami – ludem Polski a ludem Rosyjskim nie stał na straży rosyjski rząd, co z własnych interesów nie dopuszcza wzajemnego porozumienia się narodów, a przeciwnie stale, wszelkimi środkami stara się wzbudzać wzajemną nienawiść.
Po amnestii 1883 r. Wojciechowski dobrowolnie został na Syberii, jednak myśl o powrocie go nie opuszczała. Chciał powrócić do kraju z takim funduszem, który mógł zabezpieczyć byt rodziny, by nie była ciężarem dla bliskich. Kiedy czterej synowie kończyli studia, dwie córki gimnazjum, a najmłodszy Leonek miał wstąpić do średniej szkoły, Wojciechowski, po 44 latach życia na Syberii, zdecydował w 1911 r. wyjechać z częścią rodziny do kraju. Solny biznes zostawił synom pod firmą Dom Handlowy N. Wojciechowski i S-wie. Wojciechowscy wyjechali z Syberii z 17-letnią Marią, 16-letnią Michaliną i 12-letnim Leonem. Podróż trwała dziewięć dni. Córka Maria w swoich wspomnieniach pisze:
Wzruszenie Ojca było wielkie. Zawsze poważny, opanowany – teraz po przekroczeniu granicy, nie mógł wzruszenia opanować. Jakżeż radowało Go wszystko – widoki przez okno, rozmowy w wagonie w ojczystej mowie i nawet ogromny tłok w miarę zbliżania się do Warszawy.
Wojciechowscy planowali osiąść w Warszawie lub Lublinie. Obawa przed zbliżającą się wojną z Niemcami i przed niepewnym ulokowaniem pieniędzy przywiezionych z Syberii oraz sprawa dalszego kształcenia syna Leona zaważyły, że Wojciechowski wybrał Moskwę, która na owe czasy wydawała się najbardziej postępowa. Pobyt w Moskwie miał być tymczasowy, do czasu ukończenia gimnazjum przez Leona. Starszy syn Bolesław kształcił się w konserwatorium moskiewskim. Wojciechowscy prowadził aktywne życie towarzyskie i kulturalne. W 1913 roku w 50 rocznicę powstania styczniowego, Narcyz Wojciechowski przyjechał do Nałęczowa w Królestwie, na spotkanie z towarzyszami broni.
I wojna światowa odcięła Wojciechowskich od Polski. W 1916 r., mając już 70 lat, przeszedł operację ślepej kiszki. W tym okresie rozpoczął pisać swoje wspomnienia, w których podsumował okres pobytu na Syberii. Rewolucja październikowa 1917 roku oraz zły stan zdrowia zmusiły Wojciechowskiego z żoną i synem Leonem do wyjazdu do Tomska. W Tomsku Wojciechowski aktywnie uczestniczył w życiu polskiej diaspory, pełniąc funkcję prezesa Polskiego Komitetu Narodowego.
Narcyz Wojciechowski zmarł w 1919 w Tomsku, po ciężkiej chorobie. Został pochowany na cmentarzu katolickim w Tomsku, który w latach 30. został zlikwidowany. Jego żona Emma zmarła w Minusińsku w 1923 roku, gdzie została pochowana na miejskim cmentarzu. Dzieci Narcyza Wojciechowskiego wróciły do Polski, jednak po II wojnie światowej większość jego potomków rozproszyła się w emigracji na Zachodzie.
Wskazania bibliograficzne: Leończyk S., Polskie karty w historii Minusińska, Abakan 2004; Wojciechowska M, Wspomnienia cioci Marii Wojciechowskiej-Kożeniowskiej, Archiwum Haliny Wojciechowskiej w Archiwum Związku Sybiraków w Warszawie; Wojciechowski N., Moje wspomnienia, Archiwum Regionalnego Muzeum Krajoznawczego im. N.M. Martjanowa w Minusińsku.
Sergiusz LEOŃCZYK
Autor jest profesorem w Instytucie Historii Uniwersytetu w Siedlcach