Rok 2003 obfitował w wydarzenia wymiaru epokowego, jak referendum w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, czy wyjazd polskich żołnierzy do Iraku; a także wymiaru mniej dalekowzrocznego – rozpad koalicji SLD-UP-PSL, czy powołanie sejmowej komisji śledczej.
Istnieje kilka szkół przeprowadzania podsumowań, pierwsza wyznająca porządek chronologiczny, druga porządkująca podług ważności wydarzeń, pozostałe nurty mają charakter mieszany, kompleksowy. W mojej opinii porządek mieszany najsprawniej obrazuje przebieg wydarzeń roku 2003.
Najważniejszym bezspornie wydarzeniem było czerwcowe referendum w sprawie przyjęcia traktatu akcesyjnego, gdzie Polacy odpowiadali na pytanie o swoja przyszłość- czy wejść w tryby działań Unii Europejskiej, czy też wyjść poza owe. Odpowiedz racjonalnego Polaka była oczywista: TAK ( ¾ oddanych głosów), do urn poszło blisko 57 % rodaków. Wymagana konstytucyjna frekwencja wynosiła 50%.
Polacy zdecydowali analogicznie jak inne narody państw kandydujących, zatem w maju 2004 roku Unia Europejska powiększy się o dziesiątkę nowych państw. Czy wybraliśmy dobrze? Odpowiedź brzmi tak, ponieważ innej racjonalnej drogi nie było. Mogliśmy stracić nie tylko w aspekcie rozwoju gospodarczego, ale także w obszarze decydowania o przyszłej Europie.
W konsekwencji udzielenia aprobującej odpowiedzi przez polskie społeczeństwo, rząd i cześć wspierającej go w polityce europejskiej opozycji mogła przystąpić do rozważań na temat statusu Polski w strukturach Unii Europejskiej. Brylowało tu hasło rzucone przez Jana Rokite „ Nicea albo śmierć”, problem roztacza się wokół liczby głosów przyznanych Polsce we władzach Unii Europejskiej. Traktat z Nicei równał nas z potęgami unijnymi, zaś obecnie próbuje się odwrócić nieco proporcje. Polacy stoją jednak nieugięci, czym hamują negocjacje w sprawie przyszłej konstytucji unijnej.
Powstają głosy odwołujące się do idei integracji, do racji bytu Unii Europejskiej, gdzie Polska ze swoim stanowiskiem zajmuje pozycje twardego, bezmyślnego głazu. Przecież liczba głosów, przy propozycji nas niekrzywdzącej, nie jest najistotniejsza. Ważne jest pójście na kompromis, bo jest to droga, która wytycza ścieżkę przyszłości Unii Europejskiej.
Najtrudniejsza decyzją rządu lewicowego była sprawa misji stabilizacyjnej polskich żołnierzy w Iraku. Były i są głosy, że to okupacja, co jest połowicznie prawdą. Polscy żołnierze, bowiem przebywają w Iraku bez zaproszenia ze strony obywateli tego państwa, osobnym problemem była akceptacja tego kroku przez ONZ. Z drugiej strony obywatele Iraku nie byliby w stanie samowolnie zaprowadzić porządku w swoim kraju, ani też w perspektywie wprowadzić demokracje.
Rząd decydując o naszej interwencji w Iraku, musiał rozpatrzyć aspekt lojalności wobec Stanów Zjednoczonych, a także ewentualny jej wpływ na stosunki z państwami Unii Europejskiej. Sytuacja na dzień dzisiejszy wygląda następująco – mamy nienajlepsze relacje z Francją i Niemcami, zawiązujemy natomiast sojusz z Wielką Brytanią i Hiszpania, które to państwa poparły USA i biorą udział w misji stabilizacyjnej. Rzeczą zagadkową jest dalszy przebieg naszej polityki zagranicznej, jak dotąd nie skorzystaliśmy na tzw. partnerskich stosunkach z USA, co udało się np. Turcji (pomoc finansowa rzędu 6 mld. dolarów). Rząd broni się długofalowością planu naszej polityki zagranicznej, sondaży opinii publicznej plan ten nie przekonuje.
W lutym 2003 roku powołano sejmową komisje śledczą, która miała za zadanie wyjaśnić kulisy niemoralnej propozycji Lwa Rywina złożonej Gazecie Wyborczej. To z całą pewnością był najdłuższy serial polityczny, który w dodatku cieszył się nieustającą popularnością. Komisja obradowała w sumie 87 razy, 27 razy zbierało się jej prezydium. Komisja przewróciła scenę polityczną, powstały nowe autorytety, jak Jan Rokita- człowiek roku w rankingu tygodnika Wprost, upadły inne, jak osoba Leszka Millera, który wraz z całym rządem stracił bardzo na poparciu i zaufaniu ze strony społeczeństwa.
Sejmowa komisja śledcza wprowadziła także pewne nowe wartości w środowisko polityczne. W sferze obyczajowej spowodowała separacje świata polityki, biznesu i mediów– niewątpliwie ma też w tym udział apel prezydenta. Pod wpływem ujawnienia zaginięcia słów „lub czasopisma” można liczyć na większą przejrzystość procesu legislacyjnego.
Jednakże, znakomita część czasu prac komisji została poświęcona na wewnątrz- komisyjne przekomarzania, sam wiceprzewodniczący Kopczyński był odwoływany pięć razy, a takie postaci jak Renata Beger z Samoobrony , czy Anita Błochowiak z SLD nierzadko nie można było przywołać do porządku – co nie za korzystnie rokuje na przyszłe sprawozdanie z jej obrad.
Upadek koalicji SLD-UP-PSL nie był niespodzianką, zgrzyty w tej koalicji były tajemnica poliszynela. Nielojalność w PSL w głosowaniu nad ustawą o winietach, forsowana przez lidera UP Marka Pola, pod koniec wiosny przypieczętowała rozpad koalicji. Leszek Miller stanął na czele rządu mniejszościowego, który radzi sobie w pozyskiwaniu sojuszników przy ważnych głosowaniach. Natomiast PSL powoli stacza się w polityczny niebyt, w sondażach popularność tej partii oscyluje, wokół 5%, co jest jednym z najgorszych wyników tej partii w III RP.
Warto zauważyć rolę Jerzego Hausnera, który już na początku 2003 roku objął potężny resort gospodarki, pracy i polityki socjalnej. Po odejściu Grzegorza Kołodki (ministra finansów) nastąpiło przesunięcie ciężaru na osobę ministra Hausnera, który został wicepremierem i kreuje obecnie politykę finansową i gospodarczą rządu. W ramach tzw. planu Hausnera planuje się głęboką zmianę zasad dialogu ze związkami zawodowymi- polityka otwartej rozmowy, zmniejszenie deficytu, zmianę zasad przyznawania rent, w tym waloryzacji rent i emerytur, jak również reformę KRUS – zwiększenie składek dla bogatszych rolników, zniesienie trzynastek przysługujących parlamentarzystom i wysokim urzędnikom państwowym. Racjonalizacja wydatków budżetowych, jest wbrew naturalności obowiązku realizacji, planem trudnym do przeforsowania.
Jerzy Hausner jest jedną z nielicznych osób w rządzie, która ma łatwość rozmowy z opozycją, i właśnie poparcie dla planów reform ze strony opozycji jest kluczem do sukcesu. Solidnym sojusznikiem tego planu jest Platforma Obywatelska, niestety jednak plan Hausnera z biegiem czasu traci na radykalności zmian – jest to wynik wpływu opozycji i zwłaszcza związków zawodowych. Pozostaje tylko wierzyć w powodzenie tegoż planu i w dalekowzroczne myślenie opozycji.
Pozostaje tylko zaznaczyć zmianę na czele wszystkich sondaży badających preferencje wyborcze, otóż pod koniec roku Platforma Obywatelska wysunęła się na prowadzenie. Platforma przekroczyła granicę 20% poparcia i mając za partnera Prawo i Sprawiedliwość przy takim podziale głosów mogłaby tworzyć rząd po przyszłych wyborach parlamentarnych. Niewątpliwie jest to skutek spadku poparcia SLD, spowodowany licznymi aferami wokół tej partii, kontrowersyjną polityką zagraniczną, a także niepopularnym planem Hausnera.
Jak mało popularne są obecne elity polityczne świadczy fakt, iż na czele stawki ewentualnych kandydatów w wyborach prezydenckich stoi żona obecnego prezydenta Jolanta Kwaśniewska, która jest jak dotąd murowanym zwycięzcą przyszłych wyborów.
Podsumowując, warto zwrócić uwagę na przełomowość 2003 roku, przede wszystkim zadecydowaliśmy o przystąpieniu do Unii Europejskiej, co jest wielkim sukcesem 14 lat nowej demokracji. Prowadzona polityka nabiera innych kolorów po ujawnieniu afery Rywina i pracach komisji śledczej, polska polityka zagraniczna nabiera rozpędu – tylko czy jedzie po właściwym torze. Słowem, to mógł być dobry rok, ale nie jest nim do końca. Pozostaje pewien niesmak po niektórych wyczynach rządu i polskich parlamentarzystów, braku pewnej ciągłości i jakiegokolwiek planu działań rządu – może jednak plan Hausnera wprowadzi nową wartość.
Rok 2003 był bardzo treściwy, w pozytywnym i tym negatywnym wymiarze. Powstaje pytanie czy wolimy sensacje, fajerwerki od nudy i spokoju na scenie politycznej?
Arkadiusz SZCZESIAK
(Uniwersytet