Po raz jedenasty do Orenburga zawitał jazz, by jesiennego, ale mroźnego wieczoru rozgrzać mieszkańców miasta. Na festiwalu „Eurazja 2007” po raz pierwszy wydzielono koncert zatytułowany „Gwiazdy polskiego jazzu”. Nie były to gwiazdy z firmamentu, takie jak Tomasz Stańko , Zbigniew Namysłowski czy Leszek Możdżer , jednak polscy goście: Artur Dutkiewicz i trio Artura Lesickiego, to czołówka polskiego jazzu.
Na początku – jak to w Rosji – były przemówienia, gratulacje, kwiaty. Następnie do poprowadzenia koncertu poproszono niżej podpisanego. Przy wypełnionej sali orenburskiej filharmonii z fortepianu popłynęły dźwięki kompozycji pianisty Artura Dutkiewicza. Po prawie godzinnym koncercie (w tym dwa bisy) nastąpiła kilkunastominutowa przerwa. W kuluarach słychać było ciepłe słowa o bardzo wysokim poziomie występu artysty. Po przerwie na scenę wyszli : Michał Czwojda (perkusja), Tomasz Grabowy (bas) i lider zespołu Artur Lesicki (gitara). Soczyste , elektryczne, pełne ekspresji granie wprawiło w osłupienie rosyjskich słuchaczy. Przed bisem polskim jazzmanom wręczono kwiaty, dyplomy, upominki. Ciepłe słowa do widzów skierował Hieronim Grala z Instytutu Kultury Polskiej w Moskwie a następnie Wanda Seliwanowska-dusza wszelkich polskich działań w Orenburgu, jednocześnie prezes Kulturalnego Centrum „Czerwone Maki” w tym mieście. Pani Wanda w swoim krótkim wystąpieniu nawiązała do zbliżającej się 89 rocznicy odzyskania prze Polskę niepodległości oraz do kulturalnej permanentnej obecności Polaków w Orenburgu.
Na koniec można skonstatować: więcej takich imprez, które prezentują , promują polska kulturę, polską obecność na tak odległej orenburskiej ziemi.
POLSKI JAZZ
Pytanie bardzo przewrotne: „polski jazz”… Czy istnieje takie zjawisko? Nie jest odkrywczym stwierdzenie, że jazz to muzyka globalna – przekraczająca granice Stanów Zjednoczonych i Europy. Można co prawda mówić o tzw. nucie słowiańskiej naszych muzyków, lecz w jazzie ceni się tylko i wyłącznie indywidualność. Ceni się to co muzyk wnosi do jazzu.
Zacznijmy od początku. Niedawno jazz w Polsce obchodził swoje 50-lecie. Jego prapoczątki, okres katakumb wyznaczają pierwsze powojenne lata 1945-1953. Jazz skupiał się w dużych miastach : Warszawie, Łodzi i Krakowie. U kogo był radioodbiornik, ten z lękiem nasłuchiwał amerykańskich stacji – najczęściej Głosu Ameryki, gdzie Willis Conover prezentował wszystko co w jazzie najlepsze.
Trochę statystyki. W 1950 roku powstaje pierwsza jazzowa formacja Melomani, z liderem Jerzym Dudusiem Matuszkiewiczem. Cztery lata później w Krakowie –Zaduszki Jazzowe, a w sierpniu 1956 roku w Sopocie odbywa się kultowy, legendarny I Ogólnopolski Festiwal Muzyki Jazzowej. Ten właśnie fakt większość publicystów ,krytyków uznaje za narodziny jazzu w Polsce, a to ze względu na jej masowość. Pamiętajmy, że rodził się on gdy opary stalinizmu unosiły się jeszcze w powietrzu. Jazz tamtych lat był antidotum, powiewem niezależności artystycznej, politycznej, duchowej i… ubioru.
Większość muzykujących uczestników sopockich przepadła w wirze historii, ale to także wtedy pojawiają się tak znaczące nazwiska jak: Krzysztof Trzciński Komeda (pianista), Jan Ptaszyn Wróblewski (saksofonista), Andrzej Trzaskowski (pianista),Witold Sobociński (puzonista, perkusista), Roman Dyląg (kontrabasista). Należy wymienić tez animatorów-publicystów: Leopolda Tyrmanda, Stefana Kisielewskiego i Franciszka Walickiego.
Dwa lata później festiwal przeniesiono do Warszawy, gdzie pod nazwą Jazz Jamboree w dniach 8-26 odbędzie się po raz 49. Dodajmy, że jest to najstarsza jazzowa impreza w Europie.
Tak więc jazz wychodzi z kuluarów. Powstają pierwsze jazzowe kluby. W 1965 roku w ramach serii płytowej Polskich Nagrań – Polish Jazz pod numerem piątym wychodzi najlepsza polska jazzowa płyta „Astigmatic” Krzysztofa Komedy, który wkrótce zrobi błyskotliwą karierę za oceanem.
W latach siedemdziesiątych do polskiego jazzu wchodzą kolejne nazwiska, które pozostają aktywne do dzisiaj: Zbigniew Namysłowski, Adam Makowicz (zrobi karierę w USA), Tomasz Szukalski, Tomasz Stańko- najlepszy obecnie europejski trębacz – „biały Miles Davis”, Michał Urbaniak-jedyny polski muzyk współpracował z Milesem Davisem (album „Tutu” ), Urszula Dudziak, Wojciech Karolak, Henryk Miśkiewicz, tragicznie zmarły skrzypek Zbigniew Seifert.
Na ich grze wychowuje się kolejne pokolenie polskich jazzmanów: Stanisław Sojka- przez lata najlepszy polski wokalista jazzowy, Krzysztof Ścierański, Sławomir Kulpowicz, Włodek Pawlik. W latach osiemdziesiątych dochodzą następni: elektryczny Walk Away Adam Pierończyk-grający na co dzień w Niemczech, Tymon Tymański (Miłość), Leszek Możdżer – najlepszy polski pianista, który z Makowiczem koncertuje w Crnnegie Hall i wielu innych.
Powstaje yassowa (Łoskot), grają zespoły z pogranicza jazzu, rocka i hip-hopu, powracają inspiracje folklorystyczne, dochodzi etno.
Obecna scena jazzowa, to kluby (Blue Note, Fabryka trzciny, Tygmont), gdzie jazz czuje się najlepiej i festiwale, z których najważniejsze to: Warszawa i Gdynia Summer Jazz Days, Jazz nad Odrą, Jazz Juniors, Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych w Kaliszu.
I oto nadszedł wiek XXI – w jazzie pojawiają się nowe nazwiska. Czy także zjawiska, trendy i style? Na oceny jeszcze za wcześnie. Poczekajmy do końca dekady. Jazz – ten w Polsce zawsze był elitarny. Był i jest muzyką niszową. Nigdy nie lubił sal koncertowych. Coraz mniej go w stacjach radiowych i telewizji. Ale jazz ma się dobrze . Od lat wychodzi poza granice kraju. Jest obecny w Europie i świecie. Taką okazją będzie też zapewne i kolejny orenburski festiwal jazzowy( 9-11 listopada), który w filharmonii rozpocznie Dzień Polski. Zagrają: Andrzej Dutkiewicz (fortepian) i Trio Artura Lesickiego (gitara, bas, perkusja)
Tomasz Stańko zapytany w jakim kierunku będzie rozwijała się muzyka XXI wieku w jednym z wywiadów powiedział:
„Wzajemne przenikanie różnych gatunków i kultur muzycznych będzie postępować w coraz szybszym tempie. To fascynujące zjawisko”
Oby na trwałe zapisał się w nim i jazz z Polski
Wiesław Konrad Brzozowski (Brzoza)