2/2007 (39): POLSKI PISARZ Z WIZYTĄ NA SYBERII

Na początku grudnia ubiegłego roku w Moskwie i w Krasnojarsku odbyła się promocja powieści Zbigniewa Domino: "Syberiada polska" . Nie byłoby w tym nic szczególnego, jeśliby nie fakt, że polski pisarz już po raz drugi zawitał do Krasnojarskiego Kraju.

TU ZACZĘŁA SIĘ SYBERIADA

"Wszystko ma swój początek i koniec. Transport stał przez całą noc. Rano drzwi wagonu nagle odsunięto, bez zwykłego uprzedzenia. Do wagonu wdrapał się pomocnik komendanta, Grubasek.

- Nu, grażdanin - pan Daniłowicz - koniec! Prijechali! To stacja waszego przeznaczenia. Sprawdzimy listę i będziemy się wyładowywać:

- A co to za stacja, można wiedzieć?

- Można. To miasto nazywa się Kańsk". ("Syberiada polska", str. 87-88)

Tak zaczyna się w powieści Zbigniewa Domino syberyjska historia polskich spiecpieriesielienców, zesłanych do Krasnojarskiego Kraju w marcu 1940 roku z Podola (dzisiaj to Ukraina, a do wojny połudn. - wschodnia część Polski). Historia wiernie odtworzona przez pisarza, który jako mały chłopiec wraz ze swoją rodziną w niej uczestniczył. Losy Domino odnajdziemy w perypetiach Staszka Doliny, jednego z bohaterów książki. Z Kańska przewożą Polaków na północ, w tajgę do łagpunktu "Koluczoje", gdzie przyjdzie im przez następne 2 lata żyć, ciężko pracować i umierać z głodu i chorób. Tak zaczęła się pierwsza "wizyta" polskiego pisarza w Krasnojarskim Kraju, która trwała 6 lat - do 1946 roku, kiedy na mocy umowy repatriacyjnej Polacy mogli wrócić do ojczyzny. Domino wraca z młodszym bratem. Matka zmarła i na zawsze została w syberyjskiej tajdze. Ojciec poszedł na front i z dywizją im. T. Kościuszki doszedł do samego Berlina. Odnalazł swoich synów dopiero w Polsce.

PONOWNIE NA SYBERYJSKIEJ ZIEMI

Zbigniew Domino bardzo sie ucieszył z mojej propozycji zaproszenia go do Krasnojarska. Mimo swojego wieku nie zastanawiał się ani sekundy nad przyjazdem. Wtedy, w czasie naszej pierwszej rozmowy nie wiedziałem, że ma podwójną motywację, żeby przyjechać.

W mroźny, sobotni poranek czekałem na krasnojarskim lotnisku z niepokojem na swojego gościa. Ale pierwszy moment spotkania wystarczył by rozwiać moje wątpliwości. Pan Domino to niezwykle ciepły i serdeczny człowiek, od razu zjednuje sobie ludzi.. Jest w nim jakiś szczególny magnetyzm, który na wszystkim spotkaniach przyciągał słuchaczy. Niezwykle ciekawie snuł swoje opowieści. Poza tym świetnie mówi po rosyjsku. Cztery dni jego pobytu w Krasnojarsku były również dla mnie niezwykłą lekcją.

A program był bardzo napięty. Zaczęło się od spotkania w polskiej organizacji. "Dom Polski" przyjął pisarza bardzo rodzinnie. Dla krasnojarskich potomków Polaków przyjazd Domino był ważny. W wydanym 3 lata temu I tomie wspomnień "Polacy na Jeniseju" był tekst również o nim.

Następny dzień to msza w kosciele katolickim, wizyta w Owsiance i wieczorem odwiedziny u polskich księży w Krasnojarsku. W poniedziałek odbyła się promocja "Syberiady polskiej" w księgarni "Ruskoje słowo", która zgodziła się sprowadzić i sprzedawać książkę polskiego pisarza. We wtorek zajęcia ze studentami polskiej specjalizacji na uniwersytecie i wieczorem spotkanie z czytelnikami w Bibliotece Krajowej. Poza tym wywiady prasowe, telewizyjne, rozmowy, rozmowy, rozmowy: Krasnojarsk godnie przyjął polskiego pisarza.

OWSIANKA

Domino powiedział mi to w zasadzie zaraz po przylocie. Okazało się, że główną motywacją jego przyjazdu do Krasnojarska była pragnienie odwiedzenia rodzinnej wsi Wiktora Astafiewa i złożenie hołdu temu wybitnemu rosyjskiemu pisarzowi.

Poznali się w 1975 roku w Polsce. Astafiew przyjechał wtedy do Polski na zaproszenie Związku Literatów Polskich i korzystając z okazji, postanowił pójść śladem swoich wojennych dróg. Jesienią 1944 roku znalazł się wraz z armią radziecką na terenie Polski południowo-wschodniej, i tam, pod Duklą został ciężko ranny. Któż, jak nie Domino mógł być jego przewodnikiem w tej wspomnieniowej wędrówce? Sam mieszkaniec Rzeszowa, rodem z pobliskiej Kielnarowej, a w dodatku także Sybirak, specpieriesielieniec w Krasnojarskim Kraju i Irkuckiej Obłasti znał świetnie te tereny na południu Polski. Tak zaczęła się przyjaźń dwóch pisarzy. Spotykali się potem rzadko, parę razy w Moskwie, raz nieoczekiwanie w Kijowie. Pisali do siebie listy, ślady ich przyjaźni można odnaleźć także w ich utworach. Astafiew pisze o Domino w dwóch swoich opowiadaniach (jedno - "Żyje w Polsce jeden Sybirak" - poświęcone wyłącznie polskiemu pisarzowi). Domino dał w cześć rosyjskiego pisarza nazwisko jednemu z bohaterów "Syberiady polskiej":

"Dopiero na przedwiośniu czterdziestego czwartego roku do wsi wróciło z wojny dwóch wojennych inwalidów. Jako pierwszy wrócil Iwan Astafiew, przedwojenny zarządca sowchozu: Astafiew stracił na wojnie jedno oko i rękę." ("Syberiada polska", str. 428-429)

Domino wielokrotnie w czasie spotkań w Krasnojarsku podkreślał, jak ważna jest ta przyjaźń dla niego. O powstawaniu "Syberiady:" informował Astafiewa, ten go wspierał duchowo w pracy. Polski pisarz bardzo chciał wręczyć rosyjskiemu pisarzowi egzemplarz swojej książki osobiście. Nie zdążył. Astafiew zmarł w 2002 roku.

Najpierw pojechaliśmy na cmentarz. Złożyliśmy kwiaty i zapaliliśmy świeczki na grobie rosyjskiego pisarza. Zbigniew Domino nie krył wzruszenia. "Teraz możecie robić ze mną, co chcecie - powiedział za bramą cmentarną - najważniejsze wypełniłem". Kamera miejscowej telewizji zarejestrowała te chwile.

Potem były odwiedziny w domu Astafiewa i spotkanie w bibliotece, którą on ufundował. Zbigniew Domino przekazał dla archiwum, które się tam znajduje listy Wiktora Piotrowicza.

POŻEGNANIE

"- Już nas przyłączyli! - wrzeszczą chłopaki obserwujący ostatnie manewry lokomotywy. Parowóz ryczy. Raz, drugi. Dla Staszka ten charakterystyczny ryk, którego tak się wystraszył, kiedy usłyszał go w Szepietówce po raz pierwszy, wydaje się teraz głosem surmy anielskiej. Buchają kłęby pary, lokomotywa próbuje swoich sił kilka razy i transport rusza!

Ludzie ściskają się, całują, śmieją, płaczą, przeklinają, głośnosię modlą i chwalą Boga:" ("Syberiada polska", str. 502.)

Tak żegnali się z Syberią Polacy wracający do kraju rodzinnego w 1946 roku.

Nasze pożegnanie chłodnym rankiem 6 grudnia 2006 roku wyglądało inaczej. Na szczęście inaczej. Dzisiaj nie trzeba uciekać z Syberii jak od śmierci. Zbigniew Domino pragnie jeszcze raz przyjechać do Krasnojarska, tym razem latem, by dotrzeć do miejsca, gdzie pochowano jego matkę. Na razie poprosił o modlitwę polskich księży za dusze wszystkich zmarłych w Koluczem w 1940 i w 1941 roku.

SYBERIADA POLSKA

Ta książka jest niezwykła. Napisana po mistrzowsku, z wyczuciem. Będąc w Polsce zimą 2005 roku przeczytałem ją jednym tchem. Łączy ona w sobie dbałość o realia życia polskich zesłańców z barwnym, żywym stylem. I to, co najważniejsze - nie ma w niej ani kropli poczucia krzywdy. Jest zrozumienie, nawet dla tych najgorszych z NKWD. Jest głębokie współczucie i wdzięczność dla miejscowej ludności, mieszkańców syberyjskich wiosek i miasteczek, którzy pomagali Polakom, często pozwalając im przeżyć. Zbigniew Domino, jak wszyscy polscy Sybiracy jest przepełniony głeboką nostalgią za tą Syberią, w której cierpiał, ale w której zobaczył także tyle piękna i dobra ludzkiego.

Książka trafiła więc do tych miejsc, o których mówi. Czytają ją w Krasnojarsku, wkrótce będzie znana i czytana w Abakanie, Irkucku i pewnie innych syberyjskich miastach. To daje nadzieję na przyszłość, na pojednanie z historią i nowy wymiar stosunków "polsko-syberyjskich".

Dariusz KLECHOWSKI,
wykładowca języka polskiego i polskiej literatury
na Syberyjskim Uniwersytecie Federalnym w Krasnojarsku




< powrót

Organizacje