Jak to dawniej bywało: historia karnawału

Biskup Rzymu Petro Gavani, nigdy nie był przeciwny zabawom karnawałowym, niektóre nawet organizował sam w swojej papieskiej siedzibie. Witano wówczas przednim winem nowy czas, w którym upatrywano jedynie samego dobrego.

Pomysł Aleksandra

W Wiecznym Mieście, karnawał zawsze miał swój upust na ulicach. Papież Aleksander VI z okazji zakończenia starego roku, kazał zaprosić do swego pałacu dziesiątki kobiet, które śpiewem miały mu umilić nowy czas w Nowym Roku.

Karnawałowe imprezy

Karnawał według starych ksiąg z filozofii klasycznej, zawsze nawiązywał do Rzymu. Papież Bonifacy VIII zawsze organizował imprezy karnawałowe na wielką skalę. Pewnego razu zarządził on w noc Sylwestrową, by wyłożyć ulice Wiecznego Miasta nieprzebraną ilością kobierców i pięknych dywanów. Kazał on tysiącami pochodni rozświetlić cale miasto. A że papież ten miał pomysły czasami nie z tej ziemi, toteż spodziewać się po nim można było różnych dziwactw. Kazał on na uczczenie balu karnawałowego, ustawić opodal kościoła pod wezwaniem Świętego Anioła, stół o długości stu kilkudziesięciu metrów, który miał być suto zastawiony najprzedniejszym i świeżo wyszukanym jadłem, i jak najsmakowitszym winem. Oryginalny papież nie mógł zapomnieć o pewnym specyficznym dodatku. A mianowicie, kazał on na jednym końcu stołu ustawić swój portret, a na drugim kazał ustawić rysunek... diabła. Zabawę rozpoczęło przejście wzdłuż paradnego stołu całego orszaku papieskiego, a orszak ten był wieńczony maszerującymi dzikimi zwierzętami. Papież ten rozkazał również, aby muzyce i tańcom nie było końca przez około miesiąc czasu, aby wszyscy sproszeni goście byli zadowoleni z zabawy. Z okolic Rzymu i Mediolanu spraszano zatem muzyków, linoskoczków, no i oczywiście kurtyzany.

Bal za Celestyna

Następca Bonifacego Celestyn V, również gorąco popierał bale karnawałowe, a nawet nagradzał sowicie tego, kto wymyśli najoryginalniejszy bal. Nie szczędził on pieniędzy, a nawet zaciągał na ten cel pożyczki. Podobno, kto uczestniczył w takim balu karnawałowym, papież udzielał jemu wszelkich błogosławieństw, a także i dyspensy oraz wszelkich odpustów. Pewnego razu, papież ten doznał chyba totalnego upojenia alkoholowego, albo też w końcu się opamiętał. Wówczas pamiętnego dnia tuż po ostatniej nocy w karnawale, papież ujrzał jakąś postać w worze pokutnym takim, jaki nosił na sobie król Babilonii Nabuchodonozor. Postać ta groziła mu palcem, z którego buchał ogień, chyba zwiastun czekającego go ognia piekielnego. Ale pomimo wszystko, nigdy nie opamiętał się ów papież, podobno następny bal karnawałowy był jeszcze bardziej wystawniejszy. Lud Rzymu, pomny na dyspensy z roku poprzedniego jeszcze tłumniej uczestniczył w karnawałowych szaleństwach. Ale tym razem, oprócz parady pieśniarzy i trubadurów, przechadzali się po ulicach Rzymu złodzieje, którzy to co naiwniejszego potrafili obrać z ostatniego grosza. W tym jakże szalonym balu, spłonęło kilka renomowanych budowli i zabytków. Ale o szaleństwach nocy karnawałowych nie zapomniano nigdy i podsycano ten rytuał, ale już teraz w każdym zakątku świata.

Za czasów ostatniego króla w Polsce

Podobno i w Polsce za czasów panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego, bale karnawałowe trwały niezmiernie długo. Były tam strugami rozlewane najprzedniejsze z win, a i od najlepszego jadła uginały się stoły. Pewnego razu rozpustna hrabina Potocka, tak zapamiętała się w karnawałowym balu, że po chwili zapomniała powiedzieć jak ma na imię, gdy do tańca poprosił ją Maurycy Ostaszkiewicz generał Zaporoski. Ujęła wtedy już nieco wstawiona hrabina swojego tancerza i podobno mu rzekła „nie pamiętam mój drogi jak mi na imię, ale pamiętam, że tańczyć umiem”. Kolejna anegdota, która wiąże się z balem karnawałowym na ziemiach polskich, dotyczy balu w Puławach. Zaproszona tam Baronowa Janowska tańcząc rzecz jasna po pijanemu wraz ze swoim mężem myślała, że to obcy człowiek i naopowiadała mu, jaki głupek jest z jej męża i jak wielkie ma on rogi. Hrabia przerażony tym czego się nasłuchał, aż tupnął nogą ze wściekłości, że aż ją zwichnął. Ten czyn długo pamiętano i już nigdy nikt nie zaproszono go na żaden bal karnawałowy, ale jego żonę wprost przeciwnie.

Co na to legendy

Legendy głoszą, że to właśnie na karnawałach poznawały się wielkie pary szlacheckie, że to na tych balach dochodziło do wielkich wyznań i nawet do zaręczyn. Hrabina Rzewuska, na takim balu poznała swą wielką miłość niejakiego Waldemara Branickiego, którego nigdy nie poślubiła oraz ...nigdy nie przestała go kochać. A wspomnienie o pamiętnym balu karnawałowym, pozostało w niej do końca życia.

Ewa MICHAŁOWSKA-WALKIEWICZ

Organizacje